sobota, 10 sierpnia 2013

Człowiek, który pokochał Yngvego






















Autor: Tore Renberg
Tytuł oryginalny: Mannen som elsket Yngve
Tłumaczenie: Katarzyna Tunkiel
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2011
Wydawnictwo: Akcent
Seria: Europa Czyta

Ekranizacje: "Człowiek, który pokochał Yngvego" w reż. Stiana Kristiansena z Rolfem Kristianem Larsenem w roli Jarlego, 2008 r. (Więcej informacji o filmie tutaj )


Bycie nastolatkiem ssie. Tym bardziej, jeśli żyje się w Norwegii na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku, ma radykalne poglądy polityczne, jest synem rozwiedzionych rodziców (każde ze swoimi problemami) i wokalistą zespołu, który powinien zawojować świat, a wciąż pozostaje nieznany publiczności (nie szerszej, jakiejkolwiek). Mimo to siedemnastoletni Jarle Klepp, z pomocą dziewczyny i najlepszego kumpla, stara się sobie radzić.
Jego świat zostaje wywrócony do góry nogami, gdy jak grom z jasnego nieba (poczciwe, francuskie coup de foudre) trafia go zakochanie. Obiekt westchnień różni się od Jarlego jak dzień od nocy, na domiar złego jest... chłopakiem! Tajemniczy, nieśmiały Yngve urasta do rangi obsesji. Co się dzieje?! I jak w gąszczu sprzecznych zachcianek i powinności pogodzić lojalność względem samego siebie, rodziny i przyjaciół?
 
Ta powieść zawiera wszystko, co standardowo powinno znaleźć się w książce o nastolatkach: szczenięce zauroczenie, huśtawkę nastrojów, zarozumialstwo, brawurę, naiwne przekonanie, że jednostka może zmienić świat, przy jednoczesnym braku jakiejkolwiek odpowiedzialności. Nudę szkoły średniej, dzikie imprezy, używki, seks, przekleństwa, licealne przyjaźnie "na całe życie".
Jest w niej jednak coś jeszcze, niełatwego do uchwycenia, co czyni jej atmosferę wyjątkową. I nie tyle chodzi tu o sposób ujęcia prawdy, że miłość chadza własnymi ścieżkami. Może to brak Internetu i wszechobecnej mechanizacji,  przywołanie fenomenu zespołów garażowych i seriali telewizyjnych, naprawdę dobrej, płynącej z serca muzyki, jakiej dziś się już prawie nie nagrywa?
 
Oczywiście, najprędzej trafi do pokolenia dzisiejszych trzydziestoparolatków, którzy pamiętają tamtą atmosferę - w ramach odkurzania mitu młodości. Myślę jednak, że także dla młodszych jej lektura może być ciekawym doświadczeniem, bo chociaż opowiada o nie tak odległych czasach, dziś ma się wrażenie, że to już prehistoria.
(Boziu, czy ja naprawdę jestem już AŻ TAK stary?!)


Moja ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz