Autor: Aldous Huxley
Tytuł oryginalny: Brave New World
Tłumaczenie: Bogdan Baran
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2004
Wydawnictwo: Muza
Seria: Klasyka
To jedna z tych książek, o których trudno cokolwiek napisać.
Antyutopia powstała na początku lat 30. ubiegłego wieku... czego się po czymś takim spodziewać?
Fantazje o ludziach tworzących ludzi od dawna zaprzątały umysły - choćby golem rabiego Loewa czy monstrum Frankensteina. Dotąd jednak akcent położony był na to, że próby sięgnięcia po boski atrybut - tworzenie życia - kończyły się źle. Tutaj wręcz przeciwnie, "produkcja" spisuje się znakomicie i pomaga budować doskonale naoliwioną machinę społeczeństwa idealnego.
A eugenika jej w tym pomaga (i to jeszcze przed nazistowskim Lebensbornem! Czyżby życie jednak naśladowało literaturę?!). Cóż, banki spermy ludzi sławnych już są rzeczywistością, a genetycy nieśmiało napomykają o możliwości "projektowania" dzieci w przyszłości.
Podobnie rzecz ma się z psychologicznymi manipulacjami, mającymi warunkować odpowiednie zachowania, którym jesteśmy nieustannie poddawani, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy (kto czytał Cialdiniego, ten wie).
Z byciem jednakowymi, przywiązanymi do wytworów techniki i coraz bardziej płytkimi też świetnie radzimy sobie sami, bez przymusu i odgórnych zarządzeń. Szekspira nie czytamy, bo nam się zwyczajnie nie chce, nie dlatego, że to zakazane.
I nie totalitaryzm nas gubi, tylko nadmierna wolność.
Widać jest w człowieku jakiś niepokój, chęć czegoś więcej, bez względu na to, jak dobrze nam jest. A bez tego, co dokuczliwe (psycholodzy przebąkują, że dzieciństwo spędzane na łonie rodziny jest najbardziej traumatycznym etapem ludzkiego życia, a ile cierpień przysparza zakochanie!), bylibyśmy... niepełni.
Zaskoczyło mnie, że książka jest tak stara - może to kwestia przekładu, ale czytając ją, wcale nie miałem wrażenia, że mam do czynienia z czymś napisanym przed wojną! Owszem, są szklane wieżowce, latające pojazdy, a ludzie wciąż odwiedzają kina, ale Huxleyowi udało się uniknąć topornych wtrętów o tym, jak wielkim błogosławieństwem dla ludzi przyszłości będą wychodki i łazienki z bieżącą wodą w każdym mieszkaniu.
Ha! A jednak coś napisałem!
Moja ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz