poniedziałek, 23 grudnia 2013

Samotność liczb pierwszych





















Autor: Paolo Giordano
Tytuł oryginalny: La solitudine dei numeri primi
Tłumaczenie: Alina Pawłowska-Zampino
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2010
Wydawnictwo: W.A.B.


Doktorant fizyki piszący powieści obyczajowe? Proszę bardzo - Paolo Giordano!
Liczby pierwsze - czyli takie, których dzielnikami są tylko jedynka i one same. I które zawsze są oddzielone jedną liczbą. To niewiele, ale sprawia, że nigdy się ze sobą nie zetkną.
 
Ona (Alice) - którą nadmierne ambicje ojca doprowadziły do kalectwa i On (Mattia), nad którego życiem zaciążyło poczucie winy za coś bardzo złego, co zrobił w dzieciństwie. Ich traumy zaowocowały nienawiścią do siebie, uczyniły z nich aspołecznych dziwaków, ludzi głęboko nieszczęśliwych. Mimo to (a może właśnie z powodu podobieństw losów), połączyła ich Przyjaźń (właśnie taka przez wielkie P, na dobre i złe), która z czasem wyewoluowała w coś więcej. Tylko czy osoby z takim bagażem mają jakiekolwiek szanse na wspólną przyszłość?
 
Wszystkie przesłania tej powieści, które udało mi się wyłapać, trąciły banałem: każdy czyn ma swoje konsekwencje; to my jesteśmy swoim największym wrogiem; żeby z powodzeniem kochać innych, trzeba się najpierw nauczyć kochać samego siebie; bez względu na to, jak beznadziejny jesteś we własnych oczach, ktoś może obdarzyć cię miłością (swojskie "każda potwora..."), a sama miłość nie jest żadnym gwarantem happy endu. Jednak książka napisana jest w sposób chwytający za gardło od pierwszych stron, a autor wykazuje się wrażliwością psychologiczną, jakiej po fizyku byśmy się nie spodziewali.
Jeśli szukacie dobrego, książkowego wyciskacza łez, sięgając po "Samotność liczb pierwszych" na pewno się nie zawiedziecie!


Moja ocena: 6/10

sobota, 12 października 2013

Powrót Młodego Księcia





















Autor: Alejandro Guillermo Roemmers
Tytuł oryginalny: The Return of the Young Prince
Tłumaczenie: Agnieszka Walulik
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2011
Wydawnictwo: W.A.B.


Bohater najbardziej znanej powieści Exupery'ego w kilka lat po pierwszej wizycie wraca na Ziemię, by odnaleźć swego przyjaciela Pilota i wyjaśnić z nim pewną sprawę...
W samym środku patagońskiego pustkowia trafia na niego narrator powieści, jadący na chrzciny do swoich przyjaciół i oferuje zagubionemu nastolatkowi podwózkę. Wspólna, trzydniowa podróż staje się okazją do dyskusji na najważniejsze życiowe tematy...
 
Napiszę to od razu, bez owijania w bawełnę: nie spodobała mi się ta książka.
I to wcale nie dlatego, że kontynuacja, że zamach na świętość, itepe, itede (choć rzeczywiście, sceptycznie podchodzę do tego typu projektów), bo w jednym czy dwóch momentach da się w niej wyczuć klimat oryginalnego "Księcia", zresztą jego postać jest całkiem nieźle oddana.
Autor jest jednak nieznośnym moralistą z kaznodziejskim zacięciem - całość przypomina naszpikowane Głębokimi Prawdami ponadstustronicowe kazanie, w zamyśle Roemmersa mające dawać odpowiedź na pytanie "Jak żyć i w dodatku być szczęśliwym?".
Niektóre z tych rad są naprawdę piękne i wartościowe, jednak przesyt czegokolwiek zawsze daje uczucie dyskomfortu, o czym pewnie świetnie wiedzą ci, którzy lubią gotować.
Pozostając w kręgu porównań kulinarnych (bo pora się zrobiła wybitnie obiadowa) - zdecydowanie przesolona ta zupa.


Moja ocena: 3,5/10

piątek, 11 października 2013

Przypadkowy mężczyzna






















Autor: Philippe Besson
Tytuł oryginalny: Un homme accidentel
Tłumaczenie: Grażyna Majcher
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2009
Wydawnictwo: Muza
Seria: Kalejdoskop


Na trawniku jednej z rezydencji w Beverly Hills porzucone zostają zwłoki młodego chłopaka do towarzystwa. Ze znalezionego przy nim notesu wynika, że w dniu morderstwa miał umówione spotkanie z Jackiem Bellem - aktualnie święcącym triumfy gwiazdorem filmowym. Prowadzący śledztwo porucznik udaje się do domu aktora, by go przesłuchać. Owocem tego spotkania będzie trudna do wytłumaczenia wzajemna fascynacja obu mężczyzn. Czy Jack rzeczywiście przyczynił się do śmierci prostytutki? Jak wiele dla tego romansu będzie gotowy poświęcić policjant, którego kariera świetnie się rozwija, a kochająca żona właśnie spodziewa się dziecka?
 
"Miłość potrafi korzystać z najgorszych pułapek. Z tych najmniej szlachetnych. Z tych najrzadszych. Wykorzystuje przypadkowe sytuacje" - napisał kiedyś Jean Genet, ikona literatury gejowskiej. Te słowa idealnie oddają książkę Bessona.
 
To dość depresyjna opowieść, przepełniona charakterystyczną dla autora melancholią i rozpamiętywaniem minionego czasu, straconych szans. Gejowski romans, ale napisany z ogromną klasą i subtelnością (kolejny znak firmowy Francuza).
 
Jeśli chodzi o bibliografię Bessona, w mojej opinii nic nie przebije "Chłopca z Włoch" i "Niepewnych dni", ale "Przypadkowy mężczyzna" z całą pewnością nie jest zły czy nijaki (największy mankament "Być przez chwilę sobą") - trzyma czytelnika w napięciu do ostatniej strony, pozwalając jednocześnie odetchnąć od wszechobecnej brutalizacji języka.
To idealna lektura na jesienny wieczór, do kubka malinowej herbaty.


Moja ocena: 5,5/10

poniedziałek, 2 września 2013

Kołysanka





















Autor: Chuck Palahniuk
Tytuł oryginalny: Lullaby
Tłumaczenie: Robert Ginalski
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2012
Wydawnictwo: Niebieska Studnia


Carl Streator, wypalony zawodowo dziennikarz, w dziwnych okolicznościach stracił żonę i córeczkę. Od tego czasu zaczął się interesować przypadkami śmierci łóżeczkowej niemowląt. W czasie śledztwa napotyka na Helen Hoover Boyle - kampową agentkę nieruchomości, której również umarło dziecko. Razem odkrywają, że wszystkiemu winna jest klątwa, którą ktoś nieopatrznie umieścił w tomie dziecięcych rymowanek. Postanawiają zniszczyć wszystkie egzemplarze książki. Czy jednak zdołają oprzeć się pokusie władzy nad życiem i śmiercią, jaką daje czarna magia?

Zwariowana historia w klimacie filmów Tima Burtona. Błyskawicznie się czyta - akcja pędzi na złamanie karku, a trup ściele się gęsto. Zapewne nie każdemu się spodoba, ze względu na stężenie groteski, makabry i cynizmu. Jeśli ktoś jednak lubi czarny humor, będzie się znakomicie bawił, bo Palahniuk operuje nim z prawdziwą wirtuozerią. Śmierć jeszcze nigdy nie była tak... zabawna?


Moja ocena: 6,5/10

czwartek, 29 sierpnia 2013

Pod słońcem. Listy






















Autor: Bruce Chatwin
Tytuł oryginalny: Under the Sun. The Letters of Bruce Chatwin
Wybór i redakcja: Elizabeth Chatwin, Nicholas Shakespeare
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2012
Wydawnictwo: Świat Książki
Seria: Sfery (Sfera listów)


Bruce Chatwin (1940-1989) - obieżyświat, erudyta, człowiek ogromnej ciekawości, przebijającej z każdego napisanego przezeń tekstu. Do jego życia idealnie pasowałoby określenie, które umieściła na swojej wizytówce Holly Golightly: "w podróży". Współczesny homo viator, wieczny tułacz, nie potrafiący zaznać spokoju w jednym miejscu dłużej niż kilka miesięcy. Odwiedził wszystkie kontynenty świata z wyjątkiem Antarktydy. Autor pięciu książek i licznych esejów oraz reportaży. Przez jednych okrzyknięty złotym dzieckiem literatury podróżniczej, przez innych postponowany za to, że nie zawsze trzymał się faktów, a jego twórczość nie dawała się wpisać w sztywne ramy żadnego z gatunków. Spory wokół oceny jego dorobku pisarskiego trwają do dzisiaj. Zmarł na AIDS w wieku 49 lat.

"Pod słońcem" to jedyny na rynku, ale za to dość obszerny (w wydaniu polskim ponad 550 str.) tom listów Chatwina, spisywanych na przestrzeni całego życia: od pierwszych dni szkoły podstawowej aż po jego ostatnie chwile, kiedy - zbyt słaby, by pisać - dyktował rojenia zaatakowanego przez chorobę mózgu. Na samym wstępie należy zaznaczyć, że nie jest to zbiór do końca obiektywny - wyboru dokonali jego żona oraz przyjaciel i zdaje się, że bardziej niż na ukazaniu pisarza ze wszystkich stron, zależało im raczej, żeby nie naruszyć jego dobrego imienia (nie ma tu np. osobistych listów do jego kochanków, a nawet te do żony - z wyjątkiem kilku z okresu narzeczeństwa - są raczej powściągliwe). Dzięki temu jednak książka zachowuje klasę i nie ma posmaku taniego, brukowego skandalu.
I mimo wszystko pozwala zajrzeć za zasłonę autokreacji Chatwina-narratora i podejrzeć Chatwina-człowieka. A był fascynujący, bez dwóch zdań! Intelektualista o dziurawych kieszeniach, bez reszty oddający się swoim pasjom. Skupiający na sobie uwagę towarzystwa czaruś, z łatwością nawiązujący nowe znajomości, co skutkowało posiadaniem prawdziwej rzeszy przyjaciół na całym świecie. Nomada, z każdej, nieważne jak długiej wędrówki powracający do jednego, stałego punktu - swojej żony, Elizabeth.
 
Mnie osobiście zaskoczyły jego chaotyczność, bałaganiarstwo i skłonność do plotkowania. Relacje rodzinne. Trudności w pisaniu kolejnych książek (czytając je, wcale się nie wyczuwa, jak mozolna była to praca), a także fakt że to, co go napędzało, co nie pozwalało mu usiedzieć w miejscu (ambiwalentne uczucia wobec cywilizacji, chęć bycia "zawsze gdzie indziej") w równej mierze było jego udręką, co motywacją. Tyle moich obserwacji. Jestem jednak przekonany, że każdy, kto zdecyduje się wejrzeć w intymny świat Chatwina, poczyni wiele własnych.


Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Krótka historia mitu





















Autor: Karen Armstrong
Tytuł oryginalny: A Short History of Myth
Tłumaczenie: Ireneusz Kania
Miejsce i rok wydania: Kraków, 2005
Wydawnictwo: Znak
Seria: Mity


Czy mity były tylko rodzajem telenoweli dla starożytnych? Czym różni się mit od zwykłej opowieści? Czemu zawdzięcza swoją żywotność? Czy mity rzeczywiście są przeciwieństwem racjonalnego myślenia? Jak kształtowały się i zmieniały na przestrzeni dziejów? Co miało na to wpływ? Czy dzisiaj są nam jeszcze do czegokolwiek potrzebne?

To niektóre z pytań, na jakie próbuje odpowiedzieć Karen Armstrong w swoim eseju, dotyczącym historii i rozwoju mitu. Ta publikacja otwiera obiecującą serię "Mity" i ma być w niej jedyną pozycją popularnonaukową. Pozostałe będę powieściami-trawestacjami motywów mitycznych.

Co zaś do samej "Krótkiej historii..." wydaje mi się, że zważywszy objętość (niecałe 150 stron!), autorka znakomicie się spisała. Przedstawiła definicję mitu, jego cechy, istotę, cele powstania, najważniejsze dla myślenia mitycznego epoki i przełomy.
Nie spodobało mi się, że niektóre stwierdzenia nie miały poparcia w wynikach badań i zdarzało jej się przykładać współczesną miarę do dawnych wierzeń. Irytowało też trochę podejście do zwierząt i przekonanie, że doświadczanie sacrum nieodmiennie łączyło się dla starożytnych z poczuciem przerażenia, składam to jednak na karb rzymskiego katolicyzmu w wydaniu irlandzkim - atmosfery, w jakiej Armstrong dorastała.

Te drobne mankamenty nie zmieniają jednak faktu, że to dobra publikacja, idealnie nadająca się na wprowadzenie dla każdego, kto zaczyna się interesować tematyką wierzeń, w szczególności prehistorycznych i najstarszych cywilizacji.


Moja ocena: 6/10

niedziela, 25 sierpnia 2013

Judaizm. Książka dla moich chrześcijańskich przyjaciół





















Autor: Robert Schoen
Tytuł oryginalny: What I Wish My Christian Friends Knew about Judaism
Tłumaczenie: Zofia Kunert
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2009
Wydawnictwo: Książka i Wiedza


Czy Żydzi mają swój odpowiednik papieża? Jak można zostać Żydem? Czym jest bar micwa? Czy Chanuka to rzeczywiście "żydowskie Boże Narodzenie"? Jak wygląda żydowski ślub? Czy jest jakaś różnica między Żydami ortodoksyjnymi a konserwatywnymi? Skąd wziął się stereotyp chciwego Żyda-lichwiarza? Dlaczego dla Żydów nowy rok zaczyna się jesienią? Jakie są żydowskie święta i jak wyglądają ich obchody?

Za tą niezbyt ciekawą okładką kryje się książka, w której znajdziecie odpowiedzi na wszystkie te pytania! Choć w Polsce antysemityzm trzyma się mocno, w Stanach Zjednoczonych chrześcijanie i Żydzi żyją obok siebie we względnym pokoju. Pewną barierą w ich kontaktach jest fakt, że żydowskie wierzenia i obyczaje są dla chrześcijan dziwne i niezrozumiałe. Dlatego właśnie Robert Schoen, aktywnie działający na rzecz porozumienia obydwu religii, postanowił napisać swoisty poradnik "Żydzi dla kompletnie zielonych".

Wyszedł mu bardzo przystępny przewodnik po historii, odłamach, najważniejszych postaciach, świętach, uroczystościach i zwyczajach judaizmu. Schoen sam jest reformowanym Żydem, przedstawia więc nam swoją religię, z której jest bardzo dumny. Punktem wyjścia było dla niego założenie, że czytelnik może nic nie wiedzieć o judaizmie, każde zagadnienie omawia więc od zupełnych podstaw. Unika jednak mentorskiego tonu i akademickich wywodów (czasem otwarcie przyznaje, że wszystkie meandry tej starej i bogatej wiary nawet jemu nie są do końca znane)  - informacji jest akurat tyle, by pozwalały zrozumieć, ale nie przytłaczały. Oprócz nich, książka zawiera praktyczne wskazówki, jak zachowywać się na żydowskich uroczystościach, żeby nie popełnić żadnego faux pas.

Dodatkowym atutem jest sama osobowość autora. Publikacja nie bez powodu jest adresowana do "chrześcijańskich przyjaciół" - Robert Schoen jest człowiekiem dowcipnym, pełnym ciepła i życzliwości dla ludzi. Wszystkie te cechy przebijają z kart książki sprawiając, że czyta się ją z ogromną przyjemnością.


Moja ocena: 7,5/10